Eli Jadelot, piosenkarka w sukni ślubnej w paryskim metrze

Z gitarą w ręku, bez mikrofonu, 39-letnia wokalistka z Lorraine po raz pierwszy w tym roku spróbowała swoich sił na scenie metra.

Rano sprzedaje czekoladowe eklerki, po południu śpiewa w sukni ślubnej w paryskim metrze. Artysta o tysiącu dziwnych zajęć, Eli Jadelot przeszedł casting dla muzyków z metra, aby odkryć inny wszechświat i wejść w interakcję z ludźmi. „Mam długi, długi, długi nad głową” – śpiewa refren piosenki Eli Jadelot w korytarzach dworca Saint-Lazare pewnego zimowego dnia.

Cherif Medouni wyłuskał się z potoku podróżnych, zwabionych strojem piosenkarki – „suknią rozwódki!” upiera się Eli Jadelot, którą założyła w publicznych toaletach. „Co zrobiłaś źle?” pyta ją żartobliwie. „Chodź, zaśpiewaj dla mnie!”.

„Muzycy podziemia”
Gitara w ręku, bez mikrofonu, 39-letnia Lorraine wygłasza kilka swoich utworów, których melodie skomponowała przyjaciółka, Elen Randreau Kennedy, a które mówią o małżeństwie, pracy, sprawach życiowych. Opowiadają o małżeństwie, pracy i życiu, są wciągające i zabawne.

„Zaskoczyła mnie swoją suknią ślubną! I miała uroczy uśmiech, to wszystko. Jej piosenki są bardzo piękne, bardzo poetyckie, z odrobiną przyprawy buntu. Podoba mi się!”

W tym roku Eli Jadelot po raz pierwszy próbuje swoich sił w występach w paryskim metrze. Aktorka i performerka uliczna w pobliżu Sacré-Coeur w Paryżu, pod koniec września przeszła przesłuchania „Musiciens du métro”, wytwórni stworzonej 25 lat temu. Na tysiąc kandydatów upoważnionych do występów w sieci paryskiego metra jest 300 artystów.

„Nie widzę tego jako odskoczni, ale jako inny sposób tworzenia muzyki i uczenia się z innego świata. Chcę zobaczyć, jak będę się rozwijał w ruchliwym miejscu i jak ludzie będą stawiali sobie wyzwania. Albo i nie.”

Nigdy bez swojej sukni ślubnej
Kiedy szesnaście lat temu przyjechała do Paryża, marzyła tylko o teatrze. Napisała i wyreżyserowała jedną z własnych sztuk i zanurzyła się w wielu różnych światach. Z dyplomem magistra historii, była instruktorem dla niewidomych, prowadziła zajęcia z czytania i pisania w więzieniu, pracowała w stacji radiowej zajmującej się korsykańskimi więźniami politycznymi, pełniła rolę „menedżera szczęścia” w firmie, zanim została doradcą Pôle emploi.

W 2018 roku chce podróżować. Nie mając pieniędzy, zwraca się w stronę autostopu. Pakuje suknię ślubną przyjaciółki i z radością wyrusza na drogi Francji, by śpiewać z miejsca na miejsce. „Dało mi to ogromny zastrzyk pewności siebie. Są chwile, kiedy jesteś zdesperowany, sam na środku drogi: nikt po mnie nie przyjdzie! I zawsze znajdzie się ktoś, kto przyjdzie”. Tak jak w metrze czy na ulicy.

„Są rozpaczliwe chwile, kiedy nikt się nie przejmuje. I są osoby, które zostają na długo, bardzo poruszone. To tylko ty z ludźmi. Nie jestem wielkim wokalistą, ale moje teksty są dobre, tworzę więź.

W Saint-Lazare w ten zimowy dzień wielu zostało schwytanych. „Naprawdę trzeba mieć miłość swojego życia, żeby się zatrzymać, ludzie chcą wrócić do domu. Metro jest trudne, to rura w rzeczywistości, ludzie przechodzą obok” – podkreśla artysta, który nie robi tego dla pieniędzy. „Kiedy działa dobrze, można zarobić 25 euro.