Kilka milionów Polaków może zrezygnować z dodatkowych pieniędzy. Marczuk: leżą na ulicy

1 marca ok. 8 mln pracowników zostało z automatu zapisanych do programu PPK. — Jeśli będzie około 500-800 tys. osób, które nie złożą deklaracji odstąpienia od programu, to będzie niezły rezultat — przyznaje w rozmowie z Business Insiderem Bartosz Marczuk, wiceprezes PFR. Dodaje, że trudno znaleźć argumenty za rezygnacją z ekstra pieniędzy, które wręcz „leżą na ulicy”. Wskazuje, kto jest cichym bohaterem tego projektu, jak wygląda zainteresowanie PPK w branżach i czy przyszli emeryci mogą liczyć na spokojną starość pod palmami.

Damian Słomski, Business Insider Polska: Od 1 marca miliony Polaków będą z automatu dopisani do Pracowniczych Planów Kapitałowych (PPK). Co w związku z tym stanie się z ich wynagrodzeniem za marzec?

Bartosz Marczuk, wiceprezes Polskiego Funduszu Rozwoju (PFR): Do końca lutego firmy informowały pracowników o autozapisie do PPK. Będą oni mieli cały marzec na ewentualne wypisanie się z programu. Jeśli złożą odpowiednią deklarację, marcowa pensja będzie wypłacona na takich zasadach jak poprzednie. Jeśli nie — pracodawca potrąci z pensji wpłatę na PPK, powiększy ją o swoją część i przekaże te pieniądze na prywatny, indywidualny rachunek.

Jakiej frekwencji się spodziewacie?

Autozapis dotyczy około ośmiu mln pracowników. To duża liczba osób, które nie są uczestnikami PPK i mają od 18 do 55 lat. Do tej pory w PPK mamy blisko 2,6 mln oszczędzających. Nasze bazowe założenie jest takie, że chcielibyśmy przekroczyć trzy mln. Jeśli będzie około 500-800 tys. dodatkowych osób, które nie złożą deklaracji odstąpienia od programu, to będzie niezły rezultat.

To oznaczałoby, że 90 proc. pracowników dopisanych do PPK wypisze się z programu. Biorąc pod uwagę korzyści z takiej formy oszczędzania, wydaje się to jednak bardzo słabym wynikiem.

Nie chcę budować nadmiernych oczekiwań. Pamiętajmy, że funkcjonujemy w trudnych realiach. Trudno znaleźć argumenty za rezygnacją z ekstra pieniędzy, które wręcz „leżą na ulicy”. Podchodzę jednak z szacunkiem do decyzji pracowników. Duża część ludzi jest nieufna po tym, co stało się z OFE. Są też tacy, którym ciężko jest rezygnować z bieżącej konsumpcji na rzecz oszczędzania na emeryturę przez niskie dochody.

Przekroczenie trzech mln oszczędzających w PPK będzie dla nas dobrym wynikiem. Zwłaszcza jeśli spojrzymy na to, co było do momentu wprowadzenia PPK w 2019 r. Wtedy dodatkowo na emeryturę w IKE, IKZE czy PPE oszczędzało jedynie około miliona ludzi. Teraz mówimy już łącznie o liczbie, która może zbliżyć się do 5 mln.

Ustawodawca w uzasadnieniu wpisał partycypację w programie PPK na poziomie 75 proc. To było optymistyczne założenie, ale miało na celu zapewnienie odpowiedniego finansowania z Funduszu Pracy, tak, by nie zabrakło pieniędzy na wpłaty powitalne i dopłaty roczne dla oszczędzających. Taka partycypacja jest celem, do którego będziemy dochodzili latami. To długotrwały proces.