Światło jako wspólny mianownik: Między senną fotografią Schiettiego a geometryczną medytacją Kallop

Współczesna sztuka wizualna coraz śmielej zaciera granice między medium a przekazem, co doskonale widać w twórczości dwóch artystów, którzy – choć posługują się skrajnie różnymi narzędziami – dzielą wspólną fascynację światłem, pamięcią i strukturą wszechświata. Fotograf Vitor Schietti i malarka Field Kallop, każde na swój sposób, zapraszają odbiorców do rzeczywistości, która balansuje na pograniczu obserwacji i czystej wyobraźni.

Zatrzymane wspomnienia zamiast chwil

Prace Vitora Schiettiego trudno nazwać typową fotografią. Jego obrazy nie przypominają zamrożonych ułamków sekundy, lecz raczej wspomnienia uchwycone w połowie drogi, dryfujące w nieokreślonej przestrzeni. Artysta bawi się czasem i zagina światło, tworząc kadry, które wydają się jednocześnie dziwnie znajome i zupełnie nie z tego świata. Fundamentem jego twórczości, jeszcze przed sięgnięciem po aparat, były rysunek i malarstwo, ze szczególnym uwzględnieniem akwareli, którą zgłębiał jako nastolatek. Ta wczesna potrzeba wizualnej ekspresji pozostała z nim, nawet gdy pędzle ustąpiły miejsca cyfrowej matrycy.

Przełom w jego karierze nastąpił w 2006 roku podczas pobytu w Montrealu. To tam fotografia uliczna, długi czas naświetlania i technika malowania światłem (light painting) pozwoliły mu w pełni zdefiniować swoją tożsamość artystyczną. Choć zaczynał od filmu na początku lat 2000., to dopiero natychmiastowość fotografii cyfrowej przyspieszyła jego rozwój, oferując elastyczność niezbędną do przekładania skomplikowanych idei na obrazy.

Logika snu i filmowe inspiracje

Twórczość Schiettiego napędzana jest przez wyobraźnię, a nie chęć dokumentowania rzeczywistości. Jego fotografie funkcjonują na prawach snu – są kształtowane przez pamięć, ruch i subtelne sygnały emocjonalne, unikając dosłownych narracji. Jest to celowy zabieg, wynikający z przekonania autora, że to właśnie pamięć i wyobraźnia stanowią klucz do naszej relacji ze światem. Aby osiągnąć ten efekt, artysta często sięga po wielokrotną ekspozycję i długie czasy naświetlania, co pozwala mu wyjść poza prostą reprezentację otoczenia.

Inspiracje Brazylijczyka wykraczają daleko poza świat fotografii. Czerpie on pełnymi garściami z kina, wymieniając wśród swoich mistrzów Akirę Kurosawę czy Alejandro Jodorowsky’ego, a także ze sztuki współczesnej, w tym prac Anisha Kapoora. Ta mieszanka wpływów składa się na język wizualny, który jest kinowy, surrealistyczny i wielowarstwowy emocjonalnie. Dla Schiettiego fotografia jest sposobem na wniesienie do świata czegoś pozytywnego. Jak sam przyznaje, najwięcej satysfakcji daje mu stworzenie obrazu, który poprzez piękno, kolor i formę zaprasza widza w podróż, skłaniając do refleksji nad tym, co rzeczywiste, a co wyobrażone.

Dwa oblicza procesu twórczego

Metodyka pracy Schiettiego oscyluje między spontanicznością a rygorystycznym planowaniem, co widać w jego dwóch kluczowych cyklach. Seria „Extended Moments”, obejmująca już dziewiętnaście miast – z Hongkongiem jako najnowszym dodatkiem – opiera się na intuicji. Artysta eksploruje miejskie krajobrazy w stanie swoistego przepływu (flow), pozostając uważnym na światło i przypadkowe interakcje.

Zupełnie inny charakter mają „Impermanent Sculptures” (Nietrwałe Rzeźby). Te obrazy, tworzone poprzez rysowanie iskrami światła podczas długich ekspozycji, wymagają precyzyjnych przygotowań, pozwoleń i skomplikowanego sprzętu. W tym przypadku postprodukcja staje się momentem odkrycia, kiedy z surowego materiału wyłania się ostateczna forma, zacierająca granicę między instalacją artystyczną a fotografią.

Uniwersalne wzorce Field Kallop

Podczas gdy Schietti maluje światłem na matrycy aparatu, Field Kallop bada naturę światła i struktury wszechświata za pomocą płótna i farb. Jej artystyczna droga rozpoczęła się na Uniwersytecie Princeton, gdzie jako studentka historii sztuki otrzymała zadanie, które do dziś kształtuje jej praktykę: rozważenie relacji między skalą mikro a makro. Porównanie atomu i galaktyki – dwóch organicznych struktur o bliźniaczym projekcie, lecz niewyobrażalnie różnej skali – pchnęło ją w stronę dociekań łączących astronomię, fizykę, matematykę i filozofię.

Kallop, czerpiąc z dorobku pionierek abstrakcji takich jak Hilma af Klint czy Agnes Martin, tworzy śmiałe, chromatyczne prace, które można odczytywać jako mistyczne wykresy kolorów. Choć artystka nie deklaruje się jako osoba religijna, jej podejście jest głęboko duchowe – szuka piękna i porządku, które są wszechobecne i łączą wszystkich ludzi. Każde z jej dzieł zaczyna się od precyzyjnie wymierzonej siatki, którą następnie wypełnia warstwami pigmentu, tworząc gładkie gradienty promieniujące od krawędzi do krawędzi poprzez idealnie wytyczone promienie i okręgi.

Ciała świetlne i geometria płótna

Najnowszy cykl prac artystki, zatytułowany „Bodies of Light” (Ciała Świetlne), prezentowany w galerii GAVLAK, stanowi kulminację jej dotychczasowych poszukiwań. Wystawa obejmuje jedne z jej największych dotąd realizacji, w tym monumentalny tryptyk o szerokości ponad pięciu metrów. Przestrzeń galerii, wypełniona żywymi kolorami, zamienia się w niemal sakralne miejsce, otulając zwiedzających paletą barw chwytającą i odbijającą światło. Niektóre prace zawierają przecięte okręgi ze złota i srebra płatkowego, przywodzące na myśl słońce i księżyc, co dodatkowo wzmacnia ich świetlisty charakter.

Proces twórczy Kallop jest równie metodyczny, co fizycznie wymagający. Każda praca zaczyna się od małego szkicu, który ewoluuje w większe studium akwarelowe. Dopiero wybrane koncepcje trafiają na płótno w formie akrylu. Co ciekawe, artystka rozcieńcza farby akrylowe, aby uzyskać konsystencję i transparentność zbliżoną do akwareli, zachowując spójność wizualną ze swoimi studiami. Praca nad dużymi formatami, takimi jak „Inside the Sun”, wymaga od niej nie lada gimnastyki – płótna spoczywają poziomo na kozłach, zmuszając malarkę do ciągłego ruchu, by dosięgnąć centrum kompozycji.

Perfekcja z ludzkim śladem

Mimo że Kallop jest z natury perfekcjonistką oddaną precyzji, świadomie rezygnuje z używania taśmy malarskiej czy szablonów. Zależy jej na zachowaniu pewnej miękkości i „drżenia” ręki, a nawet na drobnych wypadkach przy pracy, które nadają dziełom ludzki wymiar. „Zbyt idealne jest nudne” – zauważa, podkreślając, że to właśnie te niuanse budują charakter jej malarstwa.

Wystawa „Bodies of Light”, która potrwa od 18 grudnia do 24 stycznia w West Palm Beach, odzwierciedla tę medytacyjną praktykę i transcendentną symbolikę iliminacji. Niektóre obrazy nawiązują do światła ziemskiego – tego wpadającego przez okna czy przesączającego się przez liście drzew, inne zaś kierują wzrok ku niebu, badając światło kosmiczne i sieci gwiazd łączące odległe światy. W obu przypadkach Kallop wraca do koncepcji uniwersalnego porządku, sugerując, że w tym szalonym i ogromnym świecie łączy nas znacznie więcej, niż zazwyczaj sobie uświadamiamy.